wtorek, 21 czerwca 2016

Młoda przyszła mama w szpitalu, czyli co i jak.


Cześć wszystkim !


W ostatniej notce wspomniałam o tym, że chciałabym poruszyć temat tego w jaki sposób są traktowane NASTOLETNIE CIĘŻARNE w szpitalach. Nie są to tylko moje doświadczenia ale także kilku moich znajomych które urodziły dziecko w młodym wieku.


Co się stało? Jak znalazłam się w szpitalu?

Pierwszy raz do szpitala pojechałam w 19/20 tygodniu ciąży. Zadzwoniłam do lekarz który prowadził mi ciąże i powiedziałam mu, że od kilku godzin nie czuje ruchów dziecka (a zaczęłam je czuć dość wcześnie bo na przełomie 16/17 tygodnia) , powiedział mi wtedy, że mam jechać do szpitala na odsłuchanie tętna płodu bo on jest na dyżurze w innym szpitalu więc nie ma jak mnie przyjąć (szpital w którym jest ordynatorem jest ok 40km od mojego miasta). Szybko się ubrałam i pojechałyśmy z mamą na pogotowie, tam skierowano nas na oddział. Pani w rejestracji powiedziała, że zaraz przyjdzie położna i sprawdzi tętno. Akurat tej położnej nie mogę nic zarzucić, była bardzo miła. Starała się jak tylko mogła żeby uchwycić tętno przestarzałą aparaturą i mimo kilku prób przez mój malutki, niemalże nie wystający jeszcze wtedy brzuch nie udało się. Nawet nie wiecie jakiego wtedy przeżyłam stresa...Patrzyłam na tą Panią, na jej ręce.. Widziałam że sama nie jest pewna czy to wina sprzętu, czy mojego brzucha, czy po prostu coś się stało. Widząc moje przejęcie zaczęła mnie uspokajać mówiąc " niech się Pani nie stresuje, ma Pani malutki brzuch, to jeszcze wczesna ciąża" i inne tego typu teksty. Chwilę później wpadła na pomysł, że pójdzie po lekarza który zrobi mi USG... No i wtedy się wszystko zaczęło...

Nigdy nie szłam za najnowszymi trendami mody, od szóstej klasy szkoły podstawowej miałam swój "własny styl", lubiłam chodzić w ciemnych ubraniach, nosiłam glany, nosiłam piercing który najczęściej był wykonywany w zaciszu toalety na PKSie przez jakąkolwiek koleżankę która akurat była w pobliżu, farbowałam włosy na czerwono baaa... nawet kiedyś ogoliłam pół łba na łyso. Mimo tego, że wydaje się to strasznie niechlujne (mówię o całokształcie, nie tylko o piercingu) wyglądałam całkiem normalnie i schludnie. Dlaczego o tym piszę ? Bo właśnie m.in. tego doczepił się ten pieprzony lekarz.


"Dlaczego dopuściła Pani do tego, że Pani córka jest w ciąży?!" -Powiedział do mojej mamy.
"Dlaczego Ty w ogóle masz kolczyki? Ooo widzę, ze mamusia też ma"



Było jeszcze dużo, a nawet bardzo dużo chamskich dogaduszek z jego strony których moim zdaniem w ogóle nie powinien powiedzieć, ZWŁASZCZA że jest lekarzem a ja byłam pacje
ntem a nie jego kolegą czy koleżanką. No cóż.. USG zrobił tak o, na "odwal się", na szczęście wszystko było w jak najlepszym porządku. Na do widzenia usłyszałam jeszcze kilka hejtów w moją stronę, ale już nawet nie słuchałam. Dziękowałam Bogu, że jadę już do domu i nie muszę zostać na obserwacji.


Druga wizyta w szpitalu

Pewnego pięknego wieczoru leżałam sobie w łóżku i oglądałam jakieś filmiki na internecie. Byłam już wykąpana i przygotowana do spania, ale jak to w ciąży często bywa, na spanie mi się jakoś nie zbierało. Kolo 24 nareszcie zasnęłam ale chwilę po tym obudziłam się z takim bólem żołądka, że pół nocy nie potrafiłam już zasnąć.. ani ruszyć się, ani wstać, ani nawet się napić. Bolało przez kilka dni, czasami przeszło, czasami bolało jeszcze bardziej. Na kilka dni miałam spokój, ale po tych kilku dniach nad ranem zaczęło boleć tak mocno, że szłam na kolanach do mamy żeby zawiozła mnie do szpitala bo mój "przecudowny" chłopak który spał obok powiedział tylko "jest rano- śpię, Ty też idź spać"Nie będę tu opowiadać o tym co się stało zanim przyjęli mnie na oddział, bo po prostu zrobili mi wszystkie podstawowe badania które robią przy przyjęciu do szpitala. Wszystkie oprócz najważniejszego moim zdaniem czyli USG. Był to 27/28 tydzień ciąży.
Generalnie do szpitala trafiłam w sobotę nad ranem, przez weekend na obchodzie nie ma ordynatora (zawsze był jeden lekarz, jedna położna i jedna pielęgniarka). Przez sobotę, niedziele leżałam w szpitalu, lekarze i położne traktowali mnie jak powietrze, jedyne na co mogłam wtedy liczyć to na zapytanie raz/dwa razy dziennie podczas obchodu "wszystko ok?" i to tyle. Innym Paniom które leżały ze mną na sali robiono 2/3 razy dziennie KTG , rano i wieczorem USG oraz generalnie lekarze pytali o trochę więcej rzeczy niż mnie (dodam, że wszystkie Panie były już kilka lat po osiemnastych urodzinach i nie wszystkie były po terminie, na całym oddziele było kilka Pań które też przyjechały z bólem brzucha lub bólem kręgosłupa i były traktowane tak jak wszystkie inne Panie tylko nie ja). Pamiętam jak kiedyś w nocy poszłam na dyżurkę po coś przeciwbólowego, pielęgniarka przyszła po godzinie i jeszcze miała do mnie pretensje, że nie może się spokojnie wyspać.
W poniedziałek na obchodzie był ordynator, dwóch lekarzy (w tym ten którego opisywałam nieco wyżej), pielęgniarka i położna. Ordynator troszkę bardziej się mną zainteresował i wypytał o kilka dokładniejszych szczegółów (gdzie mnie boli, jak mnie boli, czy leki mi pomagają itp), na koniec zapytał jeszcze "coś na USG Pani wyszło?" widzielibyście miny tych wszystkich lekarzy itd którzy byli na obchodzie.. wszyscy rozglądali się po sali tak jakby w ogóle nie słyszeli tego pytania.. Był opieprz i powiedział, że po obchodzie zawoła mnie na USG.

Moje koleżanki były podobnie traktowane, jedna została wyśmiana przez lekarzy gdy powiedziała, że chce aby zbadała ją kobieta a nie mężczyzna bo ona nie czuje się komfortowo, inną moją koleżankę przyszła badać Pani doktor z długimi paznokciami i pierścionkami co w ogóle jest dla mnie mega mega szokiem, poprosiła ją grzecznie żeby zdjęła te pierścionki bo ją boli a co usłyszała "A jak robiła Pani dzidziusia to nie bolało?" ...





Cieszę się, że nie zdecydowałam się na rozwiązanie ciąży w tym szpitalu.
Pojechałam do szpitala w którym przyjmuje doktor który prowadził mi ciąże, przecudowne położne oraz mili lekarze. Dzięki nim mam zdrowe dziecko, bo poród w moim mieście mógłby skończyć się tragedią..



Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)




3 komentarze:

  1. Współczuję takich przejść..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie były miłe chwile..
      Na szczęście mam już to za sobą.
      Dobrze, że nie zdecydowałam się na poród tam...

      Usuń
  2. Ja na szczęście w moim szpitalu mimo młodego wieku zostałam potraktowana bardzo dobrze :)
    Socallmemombaby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń