niedziela, 3 lipca 2016

Paczka ambasadorska trnd - projekt Pampers. Pierwsze wrażenie




Cześć wszystkim !


Jak już ostatnio pisałam w notce o bublach kosmetycznych - dostałam się do projektu trnd. Cieszę się baaaardzo bo to mój pierwszy taki projekt.


                          

W paczce znalazłam

 - paczkę nowych pieluszek  Pampers Active Baby-Dry w rozmiarze 4(58szt)
 - 15 opakowań (po 2 pampersy w środku) do rozdania koleżanką/znajomym
- 10 ulotek dotyczących nowych pampersów
- przewodnik projektu
Pampers Active Baby-Dry
- książeczkę " Twoje badanie opinii"


Synuś bardzo się cieszył przy rozpakowywaniu paczki. Od razu zabraliśmy się za testowanie. 

Moje pierwsze wrażenie

- pieluszki są cieniutkie
- dobrze chłoną wilgoć
- siusiu nie wydostaje się na zewnątrz pieluszki
- pupa dziecka pozostaje sucha
- pampersy ''izolują'' zapach (nawet po całej nocy nie czułam moczu kiedy przebierałam synka)
- technologia chłonnych kanalików naprawdę się sprawdza! Wilgoć rozprowadza się równomiernie dzięki czemu pampers nie wisi dziecku po kolana już po pierwszym nasiusianiu


To dopiero początek testowania, ale na tą chwilę jestem bardzo zadowolona.
Same plusy! Gniewuś też jest zachwycony :)

Może którejś z Was udało się dostać do tego projektu? Lub ma jakieś inne za sobą? 
Która mamusia używała już nowych pieluszek Pampers Active Baby-Dry?


Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)




    środa, 29 czerwca 2016

    Buble kosmetyczne

    Cześć wszystkim !


    Przepraszam, że ostatnio mnie tu tak mało ale spędzam wakacje z koleżanką której nie widziałam aż rok! 


    Skoro byli już ulubieńcy kosmetyczni czas na buble kosmetyczne- czyli to, co się u mnie nie sprawdziło. Nie mam już tych produktów w domu dlatego zdjęcia będą z internetu, zawsze jak coś nie sprawdza się u mnie oddaje siostrom a jeśli im też nie podejdzie to albo stoi bo "od bidy użyję" albo ląduje w koszu. Ok, zaczynamy !


    1. Maska do włosów Al Latte



    Jest to produkt, na którym bardzo bardzo bardzo się zawiodłam. Często widziałam go na YouTube i blogach w ulubieńcach kosmetycznych, po dobrych opiniach m.in tam i na wizażu zamówiłam tą maskę. Kiedy kurier przyjechał z paczuszką już nie mogłam się doczekać aż w końcu ją wypróbuje. Miał być efekt WOOOOW a co było ?
    Po jednym użyciu (nałożyłam maskę na 5 minut) moje włosy były... SIANEM.
    To okropne, miałam już tak ładne, odżywione włosy a ta maska wszystko zepsuła :(

    Wiedziałam, że ma proteiny mleczne i nie wolno z nią przesadzać dlatego poszła w kąt i za kilka dni była powtórka, myślałam że może akurat zadziała lepiej... ale było jeszcze gorzej. Od tamtej pory unikam protein w jakiejkolwiek postaci (w szamponach, odżywkach czy maskach) jak ognia. Nigdy więcej !


    2. Upiększający BB krem 5w1 do cery normalnej





    Kolejny bubel.. Zawsze byłam sceptycznie nastawiona do podkładów/fluidów itp. Szukałam czegoś lekkiego, czegoś co nie zapcha porów, da naturalny efekt i będzie dobrze służył mojej skórze- tak właśnie trafiłam na krem BB Garnier.
    Nigdy więcej... Przez kilka pierwszych aplikacji byłam zachwycona, nie tylko efektem jaki dale ale także łatwością aplikacji (rozsmarowywałam go jak krem). Buzia była promienna, nie czułam że mam jakikolwiek makijaż, zapach kremu też mi odpowiadał, myślałam że będzie pięknie a tu... Niespodzianka! Stan mojej skóry zaczął się masakrycznie pogarszać, miałam coraz więcej krost na twarzy, skóra zaczęła się przetłuszczać, później była sucha a krem pokazywał każdą suchą skórkę.
    Tak skończyła się moja przygoda z BB, kupiłam wtedy podkład o którym pisałam w ulubieńcach kosmetycznych... problemy skórne zniknęły od razu.


    3.Ziaja bloker








    Następnym bubelkiem jest bloker z Ziaji.
    Niby działa jak ma, ale poparzone pachy... To chyba jakiś efekt uboczny.. Używałam kiedyś silniejszych blokerów, dużo droższych kupowanych w aptece i nie parzyły tak pach jak ten.
    Stosowałam tak jak piszę na opakowaniu, efekt krótkotrwały, jednak wolę klasyczny antyperspirant, aczkolwiek jak na swoją cenę jest całkiem ok.



    4.Odżywka do paznokci 5w1 miss sporty





    Zanim zaczęłam moją przygodę z przedłużaniem paznokci baaaardzo chciałam mieć piękne, długie i SWOJE paznokcie. Kupowałam różne olejki, odżywki, witaminy itd. Niestety po tej odżywce moje paznokcie były jeszcze gorsze. Zaczęły się rozdwajać, łamać. To było straszne, odstawiłam wszystko i kiedy paznokcie wróciły do normy przedłużyłam je.


    To na pewno nie wszystkie buble jakie miałam, aczkolwiek przez brak opakowań w domu ciężko mi je sobie wszystkie przypomnieć.
    A Wy? Stosowałyście już któryś z tych kosmetyków? Jakie są Wasze opinie na ich temat? Podzielcie się w komentarzach swoimi bublami.


    Iiii...jeszcze jedna wiadomość!
    Ostatnio na TRND można było zgłosić się do projektu Pampers.
    Wczoraj otrzymałam email, że dostałam się do niego ! Nawet nie wiecie jak się cieszę :D
    To będzie moja pierwsza kampania ambasadorska!


    Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)


    sobota, 25 czerwca 2016

    Ulubieńcy kosmetyczni

    Cześć wszystkim !



    Tak jak już ostatnio wspominałam czas na notkę o moich ulubieńcach kosmetycznych! :)
    Zanim zacznę notkę, chciałabym serdecznie podziękować Darii za piękny nagłówek.



    Zacznę może od kosmetyków do makijażu


    1.Paletka cieni Makeup Revolution Iconic2

    Plusy
    - dobra pigmentacja
    - cena (za swoją paletkę zapłaciłam ok.18 zł a jest tam AŻ 12 cieni)
    - piękne kolory
    - dobrze utrzymują się na powiece

    Minusy
    - cienie potrafią się osypywać


    2. Kredka w7 king kohl

    Plusy
    - jednym pociągnięciem uzyskuje się ładną, głęboką czerń
    - cena (ok. 3 zł)
    - nie odbija się

    Minusy
    - dostępność, nie widziałam w żadnym sklepie stacjonarnym


    3. Balsam do ust eos

    Plusy
    - wydajność
    - ładne i poręczne opakowanie
    - dobre nawilżenie ust
    - smak (niektóre pomadki/balsamy zostawiają ohydny posmak na ustach)

    Minusy
    - cena
    - dostępność


    4. Pomadka Manhattan Perfect Creamy&Care

    Plusy
    - ładne kolory
    - nie uwydatnia suchych skórek
    - jeśli schodzi to równomiernie
    - dostępność
    - zapach

    Minusy
    -


    5. Tusz Maybelline rocket volum express

    I tu się zaczynają schodki ..
    Niby cały tusz jest ok... intensywny, czarny kolor, ładnie podkreśla rzęsy
    ale potrafi też je sklejać i osypywać się pod koniec dania.
    Nie wiem za co tak naprawdę lubię ten tusz. Może po prostu z braku laku ?


    6. Puder Loreal True Match

    Plusy
    - dobrze wykańcza makijaż
    - ładnie matuje
    - nie podkreśla suchych skórek
    - dostępność

    Minusy
    - cena

    A skoro już jesteśmy przy serii True Match


    Posiadam podkład który również jest moim ulubieńcem.


    Nadszedł czas na kolejną "dziedzinę"

    Od dłuższego czasu na moich paznokciach nie widnieje nic innego jak żele lub właśnie hybryda.
    Jestem wielką fanką Semilaca- mają przeogromny wybór kolorystyczny (nawet po kilka baaaardzo podobnych odcieni danego koloru) .
    Od bieli, przez kolory nude po błękity, fiolety, zielenie, brązy wszelkiej mazi i czerń.




    To moja (i mojej mamy) "mała" kolekcja lakierów hybrydowych Semilac która niedługo znowu się powiększy ;P
    Jeśli chodzi o krycie - nawet biały po 2/3 warstwach jest idealnie biały, bez żadnych "prześwitów" czy smug.


    To już chyba ostatni produkt który mogę zaliczyć do moich ulubieńców .
    Uwielbiam maskę Kallos BANANA !!!
    Dosłownie za wszystko, 
    - cena
    - wydajność
    - działanie
    - zapach
    - konsystencja 
    - opakowanie

    i wszystko inne.



    Używałyście któryś z tych produktów?
    Jeśli tak to jakie macie o nich zdanie, czy także należą do waszych ulubieńców?
    A może znacie coś godnego polecenia?

    Miłego wieczoru kochani :)



    Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)


    PS Przepraszam za zdjęcia kiepskiej jakości, niestety mój aparat znowu zawiódł :(





    piątek, 24 czerwca 2016

    BlogoSfera- Canpol babies


    Cześć wszystkim !


    Tak jak już ostatnio pisałam na blogu (najprawdopodobniej dziś) pojawi się notka o moich ulubieńcach kosmetycznych :)


    Chciałabym Wam powiedzieć o Blogosferze- Canpol Babies 

    Jak piszę sam producent
    "Blogosfera to miejsce, w którym otrzymujecie produkty do testowania lub organizacji konkursów na swoich blogach."


    Wydaje mi się to bardzo fajnym pomysłem, zwłaszcza, że mam małe dziecko a Canpol ma naprawdę dobre produkty (mam m.in ich matę edukacyjną) w przystępnej cenie.
    Myślę, że zgłoszę się do tego "programu" bo przecież kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
    A nóż widelec się uda.
    Zapraszam wszystkie blogerki do BlogoSfery gdzie oprócz produktów do testowania możecie również zdobyć zestawy nagród do wykorzystania w swoich rozdaniach/konkursach.


    http://canpolbabies.com/pl/blogosfera

    Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)


    środa, 22 czerwca 2016

    Cześć wszystkim !
    Właśnie myślę o czym zrobić dla Was kolejną dłuższą notkę.
    Dziś będzie trochę krócej ponieważ jestem meeega zmęczona.
    Zdradzę Wam, że mam w planach w najbliższym czasie zrobić kilka recenzji produktów, napisać coś o moich ulubieńcach i bublach kosmetycznych. Nie chcę żeby na blogu były same posty dotyczące wczesnego macierzyństwa bo wiem, że nie każdego to interesuje - choć ja uważam, że taki temat warto poruszać bo może on w jakiś tam sposób pomóc dziewczynom które są w podobnej sytuacji. 


    Tymczasem zbieram się do spania i mam nadzieje,
    że przyśni mi się jakaś ciekawa inspiracja na jutrzejszą,
    dłuższą notkę dla Was :D

    Dobranoc


    Twój komentarz lub dodanie 
    mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)





    wtorek, 21 czerwca 2016

    Młoda przyszła mama w szpitalu, czyli co i jak.


    Cześć wszystkim !


    W ostatniej notce wspomniałam o tym, że chciałabym poruszyć temat tego w jaki sposób są traktowane NASTOLETNIE CIĘŻARNE w szpitalach. Nie są to tylko moje doświadczenia ale także kilku moich znajomych które urodziły dziecko w młodym wieku.


    Co się stało? Jak znalazłam się w szpitalu?

    Pierwszy raz do szpitala pojechałam w 19/20 tygodniu ciąży. Zadzwoniłam do lekarz który prowadził mi ciąże i powiedziałam mu, że od kilku godzin nie czuje ruchów dziecka (a zaczęłam je czuć dość wcześnie bo na przełomie 16/17 tygodnia) , powiedział mi wtedy, że mam jechać do szpitala na odsłuchanie tętna płodu bo on jest na dyżurze w innym szpitalu więc nie ma jak mnie przyjąć (szpital w którym jest ordynatorem jest ok 40km od mojego miasta). Szybko się ubrałam i pojechałyśmy z mamą na pogotowie, tam skierowano nas na oddział. Pani w rejestracji powiedziała, że zaraz przyjdzie położna i sprawdzi tętno. Akurat tej położnej nie mogę nic zarzucić, była bardzo miła. Starała się jak tylko mogła żeby uchwycić tętno przestarzałą aparaturą i mimo kilku prób przez mój malutki, niemalże nie wystający jeszcze wtedy brzuch nie udało się. Nawet nie wiecie jakiego wtedy przeżyłam stresa...Patrzyłam na tą Panią, na jej ręce.. Widziałam że sama nie jest pewna czy to wina sprzętu, czy mojego brzucha, czy po prostu coś się stało. Widząc moje przejęcie zaczęła mnie uspokajać mówiąc " niech się Pani nie stresuje, ma Pani malutki brzuch, to jeszcze wczesna ciąża" i inne tego typu teksty. Chwilę później wpadła na pomysł, że pójdzie po lekarza który zrobi mi USG... No i wtedy się wszystko zaczęło...

    Nigdy nie szłam za najnowszymi trendami mody, od szóstej klasy szkoły podstawowej miałam swój "własny styl", lubiłam chodzić w ciemnych ubraniach, nosiłam glany, nosiłam piercing który najczęściej był wykonywany w zaciszu toalety na PKSie przez jakąkolwiek koleżankę która akurat była w pobliżu, farbowałam włosy na czerwono baaa... nawet kiedyś ogoliłam pół łba na łyso. Mimo tego, że wydaje się to strasznie niechlujne (mówię o całokształcie, nie tylko o piercingu) wyglądałam całkiem normalnie i schludnie. Dlaczego o tym piszę ? Bo właśnie m.in. tego doczepił się ten pieprzony lekarz.


    "Dlaczego dopuściła Pani do tego, że Pani córka jest w ciąży?!" -Powiedział do mojej mamy.
    "Dlaczego Ty w ogóle masz kolczyki? Ooo widzę, ze mamusia też ma"



    Było jeszcze dużo, a nawet bardzo dużo chamskich dogaduszek z jego strony których moim zdaniem w ogóle nie powinien powiedzieć, ZWŁASZCZA że jest lekarzem a ja byłam pacje
    ntem a nie jego kolegą czy koleżanką. No cóż.. USG zrobił tak o, na "odwal się", na szczęście wszystko było w jak najlepszym porządku. Na do widzenia usłyszałam jeszcze kilka hejtów w moją stronę, ale już nawet nie słuchałam. Dziękowałam Bogu, że jadę już do domu i nie muszę zostać na obserwacji.


    Druga wizyta w szpitalu

    Pewnego pięknego wieczoru leżałam sobie w łóżku i oglądałam jakieś filmiki na internecie. Byłam już wykąpana i przygotowana do spania, ale jak to w ciąży często bywa, na spanie mi się jakoś nie zbierało. Kolo 24 nareszcie zasnęłam ale chwilę po tym obudziłam się z takim bólem żołądka, że pół nocy nie potrafiłam już zasnąć.. ani ruszyć się, ani wstać, ani nawet się napić. Bolało przez kilka dni, czasami przeszło, czasami bolało jeszcze bardziej. Na kilka dni miałam spokój, ale po tych kilku dniach nad ranem zaczęło boleć tak mocno, że szłam na kolanach do mamy żeby zawiozła mnie do szpitala bo mój "przecudowny" chłopak który spał obok powiedział tylko "jest rano- śpię, Ty też idź spać"Nie będę tu opowiadać o tym co się stało zanim przyjęli mnie na oddział, bo po prostu zrobili mi wszystkie podstawowe badania które robią przy przyjęciu do szpitala. Wszystkie oprócz najważniejszego moim zdaniem czyli USG. Był to 27/28 tydzień ciąży.
    Generalnie do szpitala trafiłam w sobotę nad ranem, przez weekend na obchodzie nie ma ordynatora (zawsze był jeden lekarz, jedna położna i jedna pielęgniarka). Przez sobotę, niedziele leżałam w szpitalu, lekarze i położne traktowali mnie jak powietrze, jedyne na co mogłam wtedy liczyć to na zapytanie raz/dwa razy dziennie podczas obchodu "wszystko ok?" i to tyle. Innym Paniom które leżały ze mną na sali robiono 2/3 razy dziennie KTG , rano i wieczorem USG oraz generalnie lekarze pytali o trochę więcej rzeczy niż mnie (dodam, że wszystkie Panie były już kilka lat po osiemnastych urodzinach i nie wszystkie były po terminie, na całym oddziele było kilka Pań które też przyjechały z bólem brzucha lub bólem kręgosłupa i były traktowane tak jak wszystkie inne Panie tylko nie ja). Pamiętam jak kiedyś w nocy poszłam na dyżurkę po coś przeciwbólowego, pielęgniarka przyszła po godzinie i jeszcze miała do mnie pretensje, że nie może się spokojnie wyspać.
    W poniedziałek na obchodzie był ordynator, dwóch lekarzy (w tym ten którego opisywałam nieco wyżej), pielęgniarka i położna. Ordynator troszkę bardziej się mną zainteresował i wypytał o kilka dokładniejszych szczegółów (gdzie mnie boli, jak mnie boli, czy leki mi pomagają itp), na koniec zapytał jeszcze "coś na USG Pani wyszło?" widzielibyście miny tych wszystkich lekarzy itd którzy byli na obchodzie.. wszyscy rozglądali się po sali tak jakby w ogóle nie słyszeli tego pytania.. Był opieprz i powiedział, że po obchodzie zawoła mnie na USG.

    Moje koleżanki były podobnie traktowane, jedna została wyśmiana przez lekarzy gdy powiedziała, że chce aby zbadała ją kobieta a nie mężczyzna bo ona nie czuje się komfortowo, inną moją koleżankę przyszła badać Pani doktor z długimi paznokciami i pierścionkami co w ogóle jest dla mnie mega mega szokiem, poprosiła ją grzecznie żeby zdjęła te pierścionki bo ją boli a co usłyszała "A jak robiła Pani dzidziusia to nie bolało?" ...





    Cieszę się, że nie zdecydowałam się na rozwiązanie ciąży w tym szpitalu.
    Pojechałam do szpitala w którym przyjmuje doktor który prowadził mi ciąże, przecudowne położne oraz mili lekarze. Dzięki nim mam zdrowe dziecko, bo poród w moim mieście mógłby skończyć się tragedią..



    Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)




    poniedziałek, 20 czerwca 2016

    Jak to się stało, że zostałam mamą..


    "-Mamo, kochasz mnie?
    -co znowu przeskrobałaś?!
    -bo chyba jestem w ciąży.."


    Pamiętam to do teraz, dzień w którym dowiedziałam się o ciąży. Było to pod koniec kwietnia 2014 roku, była wtedy deszczowa pogoda, moje samopoczucie było okropne. Myślałam, że będę chora a to jednak nie choroba..
    Bałam się jak cholera poruszać ten temat z rodzicami, ale przecież prędzej czy później zorientowali by się, że mi się "przytyło". Byłam wtedy w 5 tc.
    Mama jak tylko się dowiedziała zadzwoniła do lekarza ginekologa i umówiła mnie na wizytę, cały czas mając nadzieje, że to "pomyłka", nie mówiła mi tego ale czułam że tak jest (niecodziennie przecież dowiadujesz się, że Twoja 16 letnia córka jest w ciąży).

    Pierwsza wizyta u lekarza


    Słyszałam wiele wersji dotyczących tego, kiedy dziewczyna powinna się wybrać na pierwszą wizytę do ginekologa, przed pierwszą miesiączką, po pierwszej miesiączce itp. mi się tam nie spieszyło, ale nie przypuszczałam nigdy, że na pierwszą wizytę pójdę już jako "mama".

    Lekarz zrobił USG, wtedy wszystko było już jasne "Jest ciąża" powiedział.
    Serce mojego maluszka jeszcze wtedy nie biło, byłam wystraszona (tak wiem, jestem młoda, ale zmartwiłam się tym że serduszko dziecka nie biło bądź co bądź poczułam się mamą i nie chciałam go stracić), dodatkowo wystraszyłam się gdy lekarz oznajmił "w 6 tyg ciąży zazwyczaj serduszko już puka" z biegiem czasu dowiedziałam się, że powiedział tak żeby spokojnie ono zaczęło bić a ja miałam się nie denerwować - kolej rzeczy była inna, ja się denerwowałam strasznie i czekałam do kolejnej wizyty żeby wszystko się wyjaśniło.
    Mój maluszek z wizyty na wizytę był coraz większy. W 14tc dowiedziałam się, że na 90% fasolka będzie chłopcem :D lecz do końca ciąży miałam jakąś cichą nadzieje, że urodzi się dziewczynka. Nawet nie wiem czemu, po prostu zawsze chciałam mieć córeczkę. 

    Samopoczucie 


    Niestety moje samopoczucie w ciąży nie było najlepsze. Ciągłe mdłości, duszności, niskie ciśnienie.. na całe 40 tygodni ŁĄCZNIE czułam się dobrze lub w miarę ok może z 3 tygodnie. Cóż..takie uroki ciąży. Oczywiście to sprawa indywidualna, znam osoby które nie odczuwały tego, że są w ciąży oraz takie które nie mogły wyjść same z domu bo mdlały.
    Mi zdarzyło się zemdleć raz, no może dwa razy, na szczęście była wtedy ze mną mama.

    W ciąży odwiedziłam szpital dwa razy (nie licząc pobytu po porodzie) ale o tym będzie osobna notka w której postaram się poruszyć temat "młodej przyszłej mamy" w szpitalu- a dokładniej jak patrzy na to personel szpitala, jak się tam czułam i jak to wspominam.
    Na dziś to tyle, 
    życzę wszystkim miłych, kolorowych snów.



    Twój komentarz lub dodanie mnie do obserwowanych jest dla mnie motywacją do dalszego pisania. Za każdy szczerzę dziękuje :)